Totalitarnym. TVPiS to przykład propagandy znanej z systemów totalitarnych - bezwzględne podporządkowanie sobie społeczeństwa przez bezustanne pranie mózgu. Autorytarna to jest Konfa. Pis jest czymś gorszym. Totalitaryzm, ale już taki prawdziwy wg definicji forsuje opozycja (poza Konfederacją oczywiście).

Ta witryna wykorzystuje pliki cookies do przechowywania informacji na Twoim komputerze. Pliki cookies stosujemy w celu świadczenia usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczne na Twoim urządzeniu końcowym. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies w ustawieniach przeglądarki. Więcej szczegółów w naszej Polityce Prywatności "Polityce Prywatnosci". [Akceptuję pliki cookies z tej strony] Hehe, dobre, ale powiem Wam, że w mojej mało ciekawej dzielnicy mieszkają dość...nietypowi ludzie. Jak przyjechałam ze szpitala z malutką Oli, sąsiedzi wyszli zobaczyć i pytają o imię. Mówię , że Oliwia, a sąsiad, młody chłopak: "To jest takie imię? Myślałem, że taka gazeta "...on to na poważnie Grupa: U?ytkownicy Postów: 10,493 Dołączył: wto, 15 sie 06 - 17:40 Nr użytkownika: 7,010 GG: pon, 29 wrz 2008 - 09:54 Hehe, dobre, ale powiem Wam, że w mojej mało ciekawej dzielnicy mieszkają dość...nietypowi ludzie. Jak przyjechałam ze szpitala z malutką Oli, sąsiedzi wyszli zobaczyć i pytają o imię. Mówię , że Oliwia, a sąsiad, młody chłopak: "To jest takie imię? Myślałem, że taka gazeta "...on to na poważnie --------------------Powyższy post wyraża jedynie opinię autorki w dniu dzisiejszym. Autorka zastrzega sobie prawo zmiany poglądów, bez podawania Irena Kazimiera Becik pon, 29 wrz 2008 - 10:28 CYTAT(magdainpoland @ Mon, 29 Sep 2008 - 10:54) Hehe, dobre, ale powiem Wam, że w mojej mało ciekawej dzielnicy mieszkają dość...nietypowi ludzie. Jak przyjechałam ze szpitala z malutką Oli, sąsiedzi wyszli zobaczyć i pytają o imię. Mówię , że Oliwia, a sąsiad, młody chłopak: "To jest takie imię? Myślałem, że taka gazeta "...on to na poważnie Proszę Cię,nie strasz...brrr Grupa: U?ytkownicy Postów: 1,719 Dołączył: czw, 06 lip 06 - 18:37 Nr użytkownika: 6,529 GG: pon, 29 wrz 2008 - 10:28 CYTAT(magdainpoland @ Mon, 29 Sep 2008 - 10:54) Hehe, dobre, ale powiem Wam, że w mojej mało ciekawej dzielnicy mieszkają dość...nietypowi ludzie. Jak przyjechałam ze szpitala z malutką Oli, sąsiedzi wyszli zobaczyć i pytają o imię. Mówię , że Oliwia, a sąsiad, młody chłopak: "To jest takie imię? Myślałem, że taka gazeta "...on to na poważnie Proszę Cię,nie strasz...brrr -------------------- Myssia pon, 29 wrz 2008 - 12:35 Grupa: U?ytkownicy Postów: 8,230 Dołączył: pią, 20 lut 04 - 15:50 Skąd: W-wa Nr użytkownika: 1,469 GG: pon, 29 wrz 2008 - 12:35 CYTAT(Becik @ Mon, 29 Sep 2008 - 10:35) Pewnego ranka moja Oliwka stoi przed telewizorem i mówi..."nie Pani ja w domku"...powtarza tak chyba ze 3 razy...ja myślę,o co jej chodzi???A to była reklama i Pani powiedziała..."Oliwia już w kioskach" To tyle,dziękuję za uwage!!! --------------------Myssia mamusia Kacperka (
Wiele wiekowych już i często schorowanych osób nie wytrzymuje takiego kursu i umiera za drutami „ośrodka szkoleniowego”. Według Adriana Zenza, dzielnego Niemca, który już od lat pilotuje problem przestrzegania praw człowieka w Sinkiangu, obecnie w prowincji tej działa około 1,3 tys. podobnych obozów.
7 listopada 2014 o 21:30 Multikino zaprasza do udziału w 12. edycji Nocy Reklamożerców. Na uczestników pokazu czeka ponad 300 starannie wyselekcjonowanych reklam z całego świata. Zwiedź 40 państw z reklamożercami z Twojego miasta siedząc w wygodnym kinowym fotelu. Noc Reklamożerców to unikalna w skali całego świata impreza filmowa, złożona z projekcji starannie wyselekcjonowanych reklam. Obok festiwalu w Cannes to największe międzynarodowe święto reklamy organizowane od ponad 30 lat, w 40 krajach. W tym roku w Polsce Noc Reklamożerców odbędzie się po raz 23, a w kinach sieci Multikino po raz 12! Dla polskich Reklamożerców program zostanie wyemitowany z cyfrowych plików (DCP) z wykorzystaniem nowoczesnych, kinowych projektorów cyfrowych! Co roku w polskiej Nocy Reklamożerców bierze udział ponad 5000 tysięcy fanów reklamy i dobrej zabawy. W tym roku na uczestników czeka bardzo bogaty program, dzięki któremu w trakcie jednej nocy będą mogli zobaczyć prawie 300 reklam. W wydarzeniu mogą uczestniczyć osoby, które ukończyły 15 lat. Multikino tak samo, jak w ubiegłych latach przygotowało dodatkowe atrakcje. W salach odbędą się konkursy z nagrodami, a w kinowych barach na Reklamożerców będą czekały specjalne oferty - wybrane przekąski oraz napoje będą w atrakcyjnych Reklamożerców 2014 odbędzie się 7 listopada w 10 wybranych Multikinach w Polsce: Gdańsk, Kraków, Łódź (Silver Screen), Poznań 51, Warszawa Ursynów, Warszawa Złote Tarasy, Wrocław Arkady Wrocławskie, Zabrze oraz po raz pierwszy w Katowicach i Olsztynie!Program Nocy Reklamożerców 2014:Start: 21:30 - W programie 34 edycji Nocy Reklamożerców znajdziecie jak zawsze wspaniałe filmy z ponad 40 Państw- Ponad 5 godzin super zabawy - Ok. 300 reklam- reklamy emitowane z cyfrowych plików, z wykorzystaniem cyfrowych projektorów kinowych- reklamy firm Audi, Guiness, McDonald's i Volswagen jak zawsze na najwyższym kreatywnym poziomie- kolejna angielska seria reklam Lynx (w Polsce marka Axe)- saga reklam Cadbury Dairy Milk- zaskakująca kampania niemieckiego supermarketu Edeka- reklamy z Argentyny i Australii - pierwszy jugosłowiański film reklamowy z 1926 roku odpowie na pytanie dlaczego młoda Milika pozostaje samotna podczas gdy jej przyjaciółka Natalia odnosi liczne sukcesy sercowe- jak zawsze klasyka reklamożerców - czekolada Milka i jej austriackie zaśpiewy, Bob i jego Fiat 131 i wiele innych wspaniałych filmów- 4 bloki reklam, pomiędzy blokami 10 minutowe przerwy Przeczytaj także Informacja o biletach Ceny biletów na Noc Reklamożerców 2014: normalny - 39 zł ulgowy z ważną legitymacją studencką lub uczniowską (15+) - 34 zł cena z kodem zniżkowym Facebook (ważne tylko do 1 listopada włącznie) – 32 zł grupowy ( os. w kasie kina) – 29 zł Sprzedaży Biletów: Bilety na tegoroczną Noc Reklamożerców już w sprzedaży przez stronę oraz w kasach kin, w których odbywa się wydarzenie. Bilety grupowe oraz bilety z kodem promocyjnym z Fan Page’a Multikino Polska można nabyć tylko w kasach kin. Bilet ulgowy obowiązuje z ważną legitymacją studencką lub uczniowską dla uczniów pełnoletnich. Bilety grupowe dla grup powyżej 15 osób u specjalistów ds. rezerwacji grupowej w poszczególnych kinach (telefony kom. pon - pt, 9:00-17:00): Multikino Gdańsk, al. Zwycięstwa 14; tel.: 58 765 93 24, tel. kom.: +48 502 555 736 Techno i film w reżyserii Jane Campion - tak w tym tygodniu zapowiada się Letnie Pranie Mózgu. REKLAMA Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi Sprawdź ofertę Łukasz z reklamami ma do czynienia dosyć rzadko. Jednak to w zupełności wystarczy, by zaobserwować, jak skutecznie specjaliści od marketingu oddziałują na myślenie dziecka. Koniec każdej reklamówki kwitowany jest następująco: "Chcę to mieć!" I nie ważne czy będzie to miś eduś czy "ulubione ciasto wszystkich Polaków"... Slogany reklamowe wpadają w ucho szybko i równie szybko "wzbogacają" słownictwo dziecka o różne zwroty i wyrażenia... Łukasz rysuje z Tatą obrazki. Po chwili mówi:- Już lepiej nie można pokazać, że ta pani to jabłko, a ten pan to błonnik! (z reklamy soku jabłkowego). Następnie, w przerwie między jednym a drugim łykiem swojego picia - A to tekan, czy co to? - pyta. Zdezorientowany Tata po chwili łapie, że synkowi chodzi o ulubiony gatunek herbaty "naszego" mistrza...
To dzień w izraelskim kalendarzu szczególny, w którym łatwo o patriotyczne wzmożenie, zwłaszcza w czasach, gdy w polityce pierwsze skrzypce grają ludzie ukąszeni nacjonalizmem połączonym z religią. Wypada w wigilię Święta Niepodległości, a przypomina o żołnierzach poległych na frontach izraelskich.
Wiadomość pozostałe 30 sierpnia 2009, 10:00 autor: Marek "Fulko de Lorche" Czajor Reklamy w mediach są tak stare, jak same media. Prawda ta nie dotyczy jednakowoż Polaków, którzy takiej potrzeby w czasach PRL-u nie odczuwali. Kupowali i tak to, co akurat rzucono na sklepy, a przebieranie w towarach czy usługach – toż to śmierdziało zgniłym kapitalizmem! „Reklama, reklama, pranie mózgu już od rana” śpiewa Krzysztof „ Kasowski. Fulko, odkąd dorwał Singstary i ni cholery nie może poprawnie zaśpiewać „Maczo”, nabrał szacuneczku dla Krzyśka. Ale nie song o brysiu jeżdżącym starym Żukiem chce Wasz ulubiony felietonista dzisiaj polecić. Tematem felietonu będzie reklama. Reklama – to coś, czego nie lubimy, na co psioczymy, czemu nie poświęcamy grama uwagi, a czego mimo wszystko na okrągło słuchamy, czytamy lub oglądamy. Fakt, że nieraz (a w zasadzie zawsze) wbrew własnej woli. Reklamy w mediach są tak stare, jak same media. Prawda ta nie dotyczy jednakowoż Polaków, którzy takiej potrzeby w czasach PRL-u nie odczuwali. Kupowali i tak to, co akurat rzucono na sklepy, a przebieranie w towarach czy usługach – toż to śmierdziało zgniłym kapitalizmem! Żeby nie było, że Fulko coś pokręcił – parę reklam owszem, było. Waszemu protagoniście utkwiły w pamięci szczególnie hasła na neonach namawiające do systematycznego oszczędzania. „Dzisiaj w SKO, jutro w PKO” – głosił komunistyczny slogan. I oszczędzało się. Najpierw małe Fulczątko dawało zarobić paniom nauczycielkom w szkole, potem starszy, dorodny już Fulko dawał hajc na książeczkę oszczędnościową w PKO. Niestety, kiedy po latach przyszło do likwidacji książeczek, za zbierany przez lata wkład można było kupić na przykład... scyzoryk. Akurat do poderżnięcia sobie żył. Ech, te neony... Koniec PRL-u oznaczał początek ery reklam w polskich mediach. Takich prawdziwych, wolnorynkowych, w stylu zachodnim. Kolorowy świat, w którym z taką troską dba się o nasze zdrowie, wygody, a przede wszystkim portfele, początkowo uwiódł Polaków. Sam Fulko uwielbiał specjalne pokazy i plebiscyty na najlepsze reklamy. Ale było i dawno minęło. Przejadło się. Dziś, dzięki różnorakim badaniom rynkowym, określaniu grup docelowych, szukaniu targetów i innym, utrwalającym stereotypy „instrumentom” karmieni jesteśmy wciąż tym samym. Czy to nie dziwne, że, poza drobnymi wyjątkami, Fulko zawsze przynajmniej w zarysie wie, co będzie w reklamie, zanim ją jeszcze pokażą? Spoty z udziałem kabaretu Mumio to jeden z niewielu rodzynków w nudnym reklamowym cieście. Te na pozór głupawe filmiki zyskały już miano kultowych. Szampony, podpaski i prezerwatywy reklamują zawsze długonogie laski o takiej urodzie, że szczęka opada (a coś innego się podnosi). Zupki i przyprawy to domena mamusiek do lat czterdziestu posiadających w domu bandę głodomorów. Proszki reklamują też mamuśki, które zawsze wylewają na siebie jakieś sosy i soki, a ich dzieci non stop taplają się w błocie. Kremy na zmarszczki zachwalają zazwyczaj pięćdziesiątki wyglądające jak trzydziestki, lekarstwa – sześćdziesiątki wyglądające na pięćdziesiątki, a kleje do sztucznych szczęk... hmm, mniejsza z tym. Wasz mistrz pióra lubi też reklamy banków i aut – występują w nich najczęściej zadowoleni z życia, zamożni, uśmiechnięci dżentelmeni w średnim wieku, mówiąc wprost – ludzie sukcesu. Nie tacy, jak sąsiedzi Fulko – smutni, nerwowi, zapracowani, z niespłaconymi kredytami. Inny świat. Dlaczego Wasz miły piwożłop tak się przeczepił do reklam? Ano dlatego, że ostatnimi czasy natrafił na kilka artykułów, opinii, polemik forumowych poruszających problem wzrostu natężenia reklam w grach. Duża część dyskutujących jest zatrwożona: „pada ostatni dziewiczy bastion! Za dwa lata nakłady na reklamy w grach zwiększą się czterokrotnie! Branża podzieli los telewizji, radia i gazet! Czyżby groziły nam przerwy w rozgrywce na bloki reklamowe?! Niektóre zdania Fulko podziela, inne nie, a jeszcze inne to jakieś głupie wręcz są. No bo to, że „wszędobylska komercha zżera branżę”, wiedzą wszyscy (choć chyba nie wszyscy rozumieją, co mówią – Fulko nie rozumie). Ale czy wszyscy zdają sobie sprawę, że reklama była obok i w samych grach od zawsze? Może nie wciskała się tak nachalnie i chamsko, jak w mediach, nie przeszkadzała w graniu, ale była i basta. Jak mówimy o branży, to spójrzmy na prasę grową. Wasz protagonista nie spotkał się z czasopismem, w którym od zawsze nie byłoby reklam. W niektórych przypadkach człek się wręcz zastanawia, czy ma do czynienia z gazetką o grach, czy może ulotką z hipermarketu. I nie ma znaczenia, czy jest to zagraniczne, stareńkie „Amiga Action”, czy nasz rodzimy tytuł. Pamiętacie taką polską gazetę w czerwonych okładkach? Od pewnego czasu w prasie zaczęły pojawiać się reklamy spoza branży komputerowo-growej. Trend ten, który serwisom netowym jakoś się wybacza, tutaj odrobinkę razi. Bo gdy w największym na rynku piśmie o grach Fulko ogląda drinki energetyczne, torby, porno tapety na komórki czy gorące kubki, to zastanawia się, czy aby ten S. na starość ciut nie zdziwaczał? Choć z drugiej strony – komu to NAPRAWDĘ przeszkadza? Wam chyba nie. Fulko w sumie też nie. Malkontentom? Ooo, tym na pewno tak, ale im przeszkadza nawet smród tygodniowej zupy ogórkowej (no... przykład może niezbyt trafiony). Nie podoba się – nie czytaj, przerzuć na następną stronę i pamiętaj, że może dzięki tym reklamom Twoja ulubiona gazeta w ogóle istnieje. Już na 8-bitowe „mikrokomputery” pojawiały się produkcje z zamieszczonymi w nich reklamami. Co więcej – to dzięki nim gry wyglądały ładniej. Prasa prasą, ale clou sprawy reklam jest stuff nie na zewnątrz, ale wewnątrz samych gier. Gdy odpalacie jakiś tytuł, nieraz natrafiacie na banery, szyldy, plakaty czy bilboardy z logami firm. Jedne są statyczne, inne dynamiczne, niektóre wyświetlają nawet filmiki. Już w wiekowym Pole Position (1982) reklamowały się Marlboro, Pepsi, Martini i Canon. Oprócz samych logosów w grach umieszczane są również konkretne produkty (tzw. product placement). I tak np. jeżdżąc taksówką w serii Crazy Taxi podwozicie głodomorów na żarcie do Pizzy Hut, Burger Kinga i KFC, amatorów ciuchów na zakupy do sieci FILA i sklepów Levisa, a potrzebujących kredytu po kasę do Sky Banku. W MGS 4 jako Snake używacie komórki SonyEricsson, słuchacie iPoda Apple, a nawet relaksujecie się Playboyem (tak jak w rzeczywistości). W dziesiątkach grach wyścigowych (Gran Turismo, PGR, Need for Speed itd.) ujeżdżacie całą masę samochodów autentycznych marek. Przykłady można by mnożyć. Gdy dany producent chce mieć grę ze swoim produktem w roli głównej, składa w firmie deweloperskiej specjalne zamówienie. I powstaje gra-reklamówka. Pamiętacie legendarnego Zoola? Przygody mrówki ninja sponsorowane były przez koncern Chupa Chups, dzięki czemu kolorowe lizaki wręcz wylewają się w hurtowych ilościach z ekranu. W innej platformówce – Colgate, bohaterem jest ząbek, który z tubką pasty i szczoteczką wiadomej firmy niszczy zarazki. W całkiem nowym Dash of Destruction na X360 dinozaury z dostawcami chipsów Doritos tłuką się dzięki firmie Frito-Lay. W tym przypadku firma zastosowała chytry plan przyciągnięcia jak największej ilości klientów. Gra po pierwsze: jest do ściągnięcia z XLA, po drugie: jest darmowa, a po trzecie: jest przeraźliwie łatwa. Każdy posiadacz X-a, który lubi nabijać sobie GameScore (czyli wszyscy), od razu ją ściągnął. Fulko też. Zastanawiacie się, czy takie prostackie gry za free mają sens? Spytajcie ludzi z koncernu DaimlerChrysler, który dzięki swojej darmowej grze-reklamówce sprzedał w danym okresie o 10 tysięcy Jeepów więcej. Sposobów na reklamowanie się przy pomocy gier jest naprawdę wiele. Od jakiegoś czasu producenci denerwują graczy, ujmując im po kilkanaście, może kilkadziesiąt sekund z czasu przeznaczonego na zabawę. A to wydłużają instalacje i loadingi poprzez doklejanie reklam, a to zmuszają do przeklikania kilku plansz reklamowych, zanim pokaże się plansza tytułowa, a to stosują jeszcze inne sztuczki, starając się przykuć naszą uwagę. Na szczęście we właściwą rozgrywkę buciorami nie włażą i to jest NAJWAŻNIEJSZE. Bo największym nieszczęściem byłoby zaaplikowanie Fulko i Wam bloków reklamowych. Wiecie, gracie w Burnouta, na budziku macie dwie stówki, adrenalina ścieka Wam po kolanach, a tu nagle... pyk! Akcja zostaje przerwana, a na ekran monitora wjeżdża pani z proszkiem BulBul, usiłując Was przekonać, że żaden inny specyfik nie wypierze lepiej Waszych dziwnie pachnących gaci. Tak, to, co zabija od lat telewidzów (szczególnie filmy), zrobiłoby równie wielką krzywdę graczom. Jaki byłby skutek? Fulko nie umie sobie tego wyobrazić. Pewnie byłoby więcej samobójstw, skopanego ze złości sprzętu i bomb w kopertach adresowanych do producentów i wydawców. I cracków „czyszczących” gry z reklam. Ale póki co, nie martwy się na zapas. Póki ta cała marketingowa „komercha” w grach nie ingeruje w rozgrywkę (przynajmniej z naszego, tj. graczy punktu widzenia), niech sobie zwiększają nakłady na reklamę i reklamują, co chcą. Nawet promocja proszku BulBul w niektórych okolicznościach ma sens. Gacie też trzeba w końcu kiedyś wyprać. Marek „Fulko de Lorche” Czajor Wypite – Zabij mnie – Rozterki – Pożycz – Jaśnie Pan – Giełdowe mydło i powidłoPiO 6 – Pierwsze zloty na płotyPiO 7 – KolekcjonerPiO 8 – Nie ma w co grać!?PiO 9 – Ja pisać lux tekstyPiO 10 – Bajeczki medialnePiO 11 – SklepPiO 12 – Fanboy – brzmi dumnie?PiO 13 – Plastikowa rzeczywistośćPiO 14 – Obywatelski obowiązekPiO 15 – Virtual RealityPiO 16 – Polskie dziadostwoPiO 17 – Garstka ryżu i łyk źródlanej wodyPiO 18 – Hasta la vista, Michael
Dobry wieczór. :) Swego czasu Majka Jeżowska wypromowała cudną piosenkę, że wszystkie dzieci nasze są i tu wklejam refren, który mówi, że wszystkie dzieci nasze są niezależnie, gdzie się urodziły. …
Wysokiej jakości materiały i mocne podzespoły techniczne. Czy to tłumaczy pogoń za flagowym modelem smartfonu? A może czas powiedzieć sobie: „jestem gadżeciarzem i mam duże ego”? fot. Smartfony (w pewnym uproszczeniu) różnią się od siebie wielkością ekranów, szybkością procesora, ilością dostępnej pamięci oraz zastosowaną optyką aparatu. Na efekt finalny składa się również design, jakość wykonania i intuicyjność obsługi. Do tego dopełnieniem jest także środowisko po którym się poruszamy – system operacyjny. Producenci na każdym kroku przekonują nas, że dany (ichni!) smartfon jest wyjątkowy i ma funkcje, których u konkurencji nie uświadczymy. „Reklama, reklama. Pranie mózgu już od rana” Jako, że dzisiejsze aparaty posiadają coraz potężniejsze podzespoły, analogicznym jest, że pozwalają nam one na znacznie więcej, za jedyne 😉 Trzy gigabajty pamięci RAM, ośmiordzeniowy procesor i bardzo mocny układ graficzny. Czy tak jest w rzeczywistości? Od razu zaznaczę nie jestem onanistą benchmarków typu AnTuTu, choć bezapelacyjnie jestem gadżeciarzem. Dla mnie osobiście, czy smartfon upora się z zadaniem – otwarciem np. galerii w 0,2 czy 0,1 sekundy – nie ma aż tak monstrualnego znaczenia. W momencie, gdy napisałem zdanie poprzedzające oczami wyobraźni widziałem reklamę: Nasz telefon (X) jest o 100% szybszy od telefonu (Y)*^ * – w aplikacji galeria ^ – pod warunkiem uprzednio dokonanego restartu urządzenia Nie wiem czy się ze mną zgodzicie, jednak ja dawno nie widziałem smartfonu, który wchodząc na rynek wniósł, wraz ze swoim pojawieniem się, tak potężny efekt „wow”, jak zrobił to np. pierwszy iPhone czy też Samsung Galaxy S2. Koncepcja zarobienia kroci przez producentów na zmianie numeracji, dodaniu kilku funkcji i promowaniu urządzenia jako „rewolucyjny, przełomowy model” jest idealną pożywką dla ludzi, którzy kupią wszystko, co posiada na swojej tylniej ściance logo ukochanego producenta. Żeby było jasne – nie mam na myśli w tym wypadku jedynie Apple. Dodajmy jeszcze jedną rzecz … „Mieć pieniądze, mieć wszystko” Czy mamy tu do czynienia z zawyżaniem cen przez czołowych producentów? Pewnie, że tak. Z tego chociażby powodu zawsze punktowane było Apple. Prawdziwy majstersztyk biznesu. Sprzedaż urządzeń przy tak dużej marży zasługuje (czy nam się to podoba czy nie) na pochwałę z marketingowego punktu widzenia. Ostatnio da się również zauważyć podobne zabiegi ze strony Samsunga. Stopniowo zacierają się różnice (nie tylko cenowe) pomiędzy obiema firmami. Spójrzmy teraz przez chwilę na konkurencję. Wiele osób jest zdania, że urządzenia takich marek jak: Motorola, OnePlus, Lenovo czy też LG pokazują, że jakość może iść w parze z przyzwoitą ceną. Szanuję ten punkt widzenia chociaż dla mnie modele wyżej wymienionych producentów są mało atrakcyjne. „Jeden, by wszystkimi rządzić” Czy kupno telefonu grubo powyżej zł to dobry pomysł? Pewnie, że tak! Poczuć się jak dziecko, które dostało upragniony prezent – bezcenne. Niestety nie mamy wpływu na to, że w momencie premiery właśnie tyle kosztują flagowe, najbardziej wydajne smartfony. Tak już ten świat jest skonstruowany. Nie oszukujmy się, fajnie jest mieć topową zabawkę i możliwie najlepsze narzędzie do pracy / rozrywki, ale tylko wtedy, jeżeli… taki zakup nie zniszczy domowego budżetu. Powiedzmy sobie szczerze, topowy smartfon to nie tylko wielkie możliwości, ale i (w zamyśle ich producentów) szyk i styl. Elegancki gadżet, często także i symbol statusu społecznego (w naszym, dziwnym kraju przynajmniej). Produkt (w tym wypadku drogi telefon) stworzony został, aby być elementem wyposażenia tej samej osoby, która jeździ przykładowo najnowszym modelem Mercedesa, nosi zegarek Panerai i ma willę nad morzem. Krótko rzecz ujmując, ma współgrać z resztą rzeczy materialnych. fot. olly, „Podziwiam” osoby, które potrafią zamęczyć się comiesięcznym abonamentem 150 zł wyłącznie w celu posiadania nowego iPhona, za którego jeszcze na starcie zmuszone są zapłacić (z bólem serca) kwotę zł, a wszystko przy wynagrodzeniu oscylującym w graniach zł. Jeżeli chodzi o mnie z przyjemnością zakupiłbym sobie np. nowy model Samsunga Galaxy S6 (bądź jeszcze lepiej w wersji Edge) lub też iPhone’a 6 Plus, jednak z jednej strony musiałbym z kilku innych rzeczy zrezygnować, z drugiej natomiast nie jest to (w tym momencie) moim priorytetem. Swoją drogą nieźle uśmiałem się teraz… z samego siebie. Przyznaję się (wyżej), że jestem gadżeciarzem, a w momencie pisania akurat tego felietonu leży koło mnie „ósmy cud świata technologicznego” – iPhone 3gs. Ach te nieodgadnione koleje losu… Powymądrzałem się. Wystarczy. A Wy jak myślicie? Warto dać się ponieść? Czy można tak po prostu stracić umiejętność mówienia albo mówić, nie rozumiejąc? Czy we Francji zawsze były bagietki? Co ma afazja do sałatek? Co Adele robiła w XIX w.? Czym Paul Broca podpadł Kościołowi? Ile czasu można spędzić w szpitalu? Czy w końcu opowiem o kimś z Polski? W nowym odcinku Prania Mózgu dowiecie się tego i wiele więcej! Do usłyszenia! Instagram
Tato – to nie szklanka z whisky, to nie kufel piwa Temat może dziwny, inny. Nie mogłam się oprzeć, żeby tego z siebie nie wyrzucić. Innymi słowy mieliśmy niedawno dzień mamy. Dzień, gdzie wszystkie mamy otrzymują ogrom serdeczności, wdzięczności za trud wkładany przez okrągły rok, bukiety kwiatów itp. itd. I to jest fajne, super i trzeba to święto celebrować. Już wkrótce, bo 23 czerwca zbliża się piękne święto – DZIEŃ TATY. Pytanie – jaki idealny prezent sprawić tatusiowi, przewija się wśród wielu małych i dużych główek. To święto to piękna okazja, by wyrazić miłość i wdzięczność tacie. Proste jest, że gdyby Twojego i mojego taty nie było, to i Ciebie i mnie też by nie było. Wiadomo – biologia, no i fakt że do tanga trzeba dwojga. REKLAMA, REKLAMA – PRANIE MÓZGU JUŻ OD RANA Do czego pragnę nawiązać? Mianowicie do reklam, które wyświetlają mi się od tygodnia. Kwestia doboru prezentu dla mężczyzny bywa czasem kłopotliwa, więc szukając po wpisaniu w wyszukiwarkę internetową „prezent na dzień taty” wyświetla się cała lista – można by rzec że fajnie, ale tak nie jest. To, jak jest postrzegany tata w świecie, bardzo mnie złości. Kolokwialnie mówiąc mam focha na ten świat, ponieważ pokazuje w bardzo złym świetle ważnego człowieka w życiu każdego dziecka – TATĘ. Posłuchajcie – kto da radę i ma ochotę! Internetowe reklamy prześcigają się w oferowaniu prezentów na ten szczególny dzień, jakim jest Dzień Taty i co mi się rzuca okropnie w oczy, to forma tych właśnie prezentów. Może ja jestem jakaś inna, może się czepiam, ale mi się to po prostu nie podoba. PREZENTY „do luftu” I tak na Dzień Taty oferowane są np: 6 pak piwa w drewnianej osłonce z napisem niezbędnik taty…. imię grawerowane na zamówienie – no bomba,kufel piwa z napisem najlepszy tata – szkoda że bez dopisku to tata podchmielony,Kochany tata – whisky Ballantine’s grawerowana na Dzień Ojca,grawerowana karafka do whisky,leżak z napisem: „Tata sprawia że piwo znika, a jakie są Twoje super moce?” – to już jest totalne przegięcie treści nad formą,piwo litrowe „złoty tata”,czekoladki na prezent w kształcie whisky,nosidełko na dzień ojca – na 6 butelek piwa,otwieracz do piwa ze specjalnym miejscem na grawer. Alkoholowy koszyk – promowanie alkoholu jako prezentu na Dzień Taty jest zwyczajnie nie na miejscu Wyobraź sobie swoje dziecko, które niesie ojcu któryś z tych gadżetów. Ma ofiarować go z radością, z życzeniami zdrowia i szczęścia. No przepraszam bardzo, ale to jakaś abstrakcja. Istna tragedia, bo cóż fajnego dla dziecka może być w „podchmielonym tatusiu”, a druga sprawa – jak to ma przynieść temu ojcu zdrowie i szczęście to nie mam pojęcia, no ja tego ogarnąć nie umiem. No ale rozumiem, jest popyt – jest sprzedaż. WYBIERAJ Z GŁOWĄ Nie mówię że tylko takie prezenty oferują nam sklepy. Są również prezenty ciekawe, z pomysłem, np. koszulki z fajnym przesłaniem, zestawy majsterkowicza, hobbystyczne zestawy i to jest cool, natomiast zdecydowana większość to prezenty z podtekstem, że jak tata to i alkohol. STEREOTYPY SCHOWAJMY DO SZAFY – NIECH TAM SOBIE SMACZNIE ŚPIĄ Ten stereotyp, który ciągnie się od wielu lat, że jak trzeba zorganizować prezent dla mężczyzny to najlepszy będzie alkohol – jest delikatnie mówiąc nie na miejscu. Chyba nikomu nie powinno zależeć na promowaniu picia, bo po pierwsze – to pozytywnie na zdrowie nie wpływa, a po drugie – po co pokazywać dzieciom, że wspólna konsumpcja napojów alkoholowych jest czymś bardzo atrakcyjnym i pożądanym. TATO I ALKOHOL NIE IDĄ W PARZE – MAMA I TATA TO ZGRANY DUET Nie, nie, nie – to mi się strasznie, ale to strasznie nie podoba. Moje dzieci swojemu tacie na pewno nie sprezentują takiego „cuda na kiju”. One obraz taty namalują inaczej. Nie chce w żaden sposób w podtekstach pokazywać dzieciom, że tatuś to ma się kojarzyć z piciem, albo gadżetami które mu się do tego picia przydadzą. Jest tyle domów, gdzie ten alkohol rujnuje ludziom życie, dzieci w tych domach marzą, aby wsyscy byli trzeźwi chociaż jeden dzień – bo to tylko nam się wydaje, że one nie widzą. Dzieci to doskonali obserwatorzy, to że milczą, nie znaczy że nie dostrzegają rzeczywistości. Ja wszystko rozumiem, alkohol jest dla ludzi, umiar itd., ale prezenty od dziecka dla taty z podtekstem alkoholowym to jest jakaś komedia. TATA – BOHATER DOMU, NAJLEPSZY PRZYJACIEL Tato to bohater domu, który: skręci rower, umie składać trampolinę jak nikt inny,w wodzie jest najstraszniejszym rekinem, a przy tym bardzo przyjaznym,umie naprawić każdą zabawkę i nawet lalce jest w stanie dać drugie życie,wymyśla wycieczki w minutę,potrafi wytrzymać tysiące wpinanych spinek we włosy, bo córki postanowiły otworzyć zakład fryzjerski,przybije gwoździe w domku na drzewie, bawi się najlepiej na świecie, bo nie analizuje jak mama, nie każe jeść na siłę jak mama, bo przecież po jednym dniu bez jedzenia jeszcze nikt nie padł,potrafi obronić przed strasznym pająkiem, czy czerwoną mrówką,potrafi zbudować dom,posadzić drzewo i mieć szczęśliwe dzieci. Niech taki obraz taty przedstawia nam świat. Wiadomo – ojcowie są rożni, jak rożne są matki, jak rożni są ludzie. Ale pokazujmy dzieciom, jak powinien ten tata wyglądać, nie zakrzywiajmy jego obrazu procentami. Tata to super gość o super mocach, który ma milion zalet, tysiące zainteresowań i sto różnych pomysłów na spokojne i ciekawe życie swojej rodziny.
. 108 453 289 105 226 414 319 367

reklama reklama pranie mózgu już od rana